Pogoda rano jest pochmurna i pada deszcz, dlatego Przemek oddaje bilety na wycieczkę, jemy z mamami śniadanie i wychodzimy ze statku, żeby pojechać na plażę taksówką lub autobusem. Pogoda na tyle się poprawiła, że nie widać śladu po porannym deszczu a niebo jest błękitne. Koło wyjścia zaczepiają nas sprzedający wycieczki i ad hoc decydujemy się jechać na Praslin i La Digue a mamy wracają na statek. Motorówką płyniemy najpierw na Praslin. Ocean jest dość wzburzony i ostro nami rzuca.


Katamaran oraz coco de mer

Wytrzęsieni po godzinie dopływamy na wyspę, gdzie busem zabierają nas najpierw do parku Vallee de Mai, który słynie jako jedno z dwóch miejsc gdzie rosną największe kokosy na świecie coco de mer. Oglądamy kokosy i robimy sobie pamiątkowe zdjęcia z tymi nieco innymi kokosami, które swoim kształtem przypominają żeńską strefę intymną. Dalej jedziemy na najładniejszą plażę na wyspie, czyli Anse Lazio, która w wielu rankingach znajduje się na liście najładniejszych plaż na świecie. Nie trudno zresztą odgadnąć dlaczego. Piasek jest tu tak biały i miałki, że naprawdę trudno znaleźć inne takie miejsca na świecie. Po obydwu stronach zatoki znajdują się także wielkie granitowe skały, z których słyną plaże Seszeli.


Anse Lazio, Praslin

Następnie wracamy do portu i płyniemy motorówką na znacznie mniejszą wysepkę – La Digue. Tutaj jemy lunch w La Passe w restauracji The Fish Trap, w której podano nam wspaniałą rybę i którą możemy z całego serca polecić. Po obiedzie dostajemy rowery i jedziemy na słynną z pocztówek plażę Anse Source d’Argent. Wstęp jest tu płatny, ale zdecydowanie jest to jedna z najbardziej urokliwych plaży na jakich byliśmy. Wprawdzie piasek nie jest tu tak miałki i biały jak na Anse Lazio, ale formacje skalne są idealne do zdjęć, których robimy całe mnóstwo pomimo wielu turystów, którzy tu przyjeżdżają codziennie na wycieczki.


żółw seszelski oraz Anse Source d’Argent

Obok plaży znajduje się także wybieg dla żółwi seszelskich, które są olbrzymie i nie boją się turystów. Ogólnie wyspa robi na nas bardzo pozytywne wrażenie. Wszędzie jeździ się na rowerach i korzystają z nich zarówno miejscowi, jak i turyści, życie płynie wolno, jedzenie jest dobre, plaże wyśmienite.


Przepiękna Anse Source d’Argent

Gdybym miała się zatrzymać na jednej z tych 3 wysp, które zobaczyliśmy to na pewno byłaby to La Digue. Wracamy motorówką na statek i padamy ze zmęczenia. Wycieczka, chociaż udana była bardzo męcząca i wymaga dość dużej wytrzymałości, zwłaszcza jeśli podróżuje się motorówką a nie katamaranem. Opłaciło się także kupić wycieczkę u lokalnego pośrednika a nie na statku. Zamiast 230 euro zapłaciliśmy 130 plus wstęp na Anse Source d’Argent/osobę.