Przez pierwsze dwa dni niebo jest zachmurzone, ale to nie przeszkadza słońcu porządnie nas przypiec. Od 3 dnia niebo jest już bezchmurne. Pływamy, czytamy książki, relaksujemy się, spacerujemy po plaży i oczywiście zajadamy się darami morza. Ciekawostką jest to, że pływając co chwilę widzimy wyskakujące dość duże ryby nad poziom wody. Nie kojarzę, żebyśmy wcześniej coś takiego widzieli. Miejscowość jest mała, nastawiona głównie na backpackersów.


Plaża w Uppuweli

Jest jedna klimatycznie urządzona restauracja – Fernando’s i dużo innych miejscowych knajpek, które żyją tylko z turystów (co odzwierciedlają także dość wysokie ceny). Wieczorem większość przybrzeżnych restauracji wystawia stoliki na plażę. My polecamy przede wszystkim jedzenie w Coconut Beach Lodge, ale w sumie nigdzie się nie zawiedliśmy. Ta natomiast restauracja wyróżnia się jakością obsługi. Wszystko jest na właściwym miejscu a jedzenie jest pyszne.


Restauracja na plaży

Po 2 nocach w Little White House przenosimy się na 3 kolejne do hotelu bezpośrednio przy plaży – Shivas Beach Resort. Nazwy sugerują pobyt co najmniej na Malediwach, ale odrobina luksusu, choćby słownego, nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Miejsce to polecamy, gdyż dysponuje ono swoimi leżakami i domkami na plaży oraz materacami, co czyni pobyt o wiele przyjemniejszym. Z kolei z restauracji polecamy w szczególności Coconut Beach Lodge, zwłaszcza na kolację przy świecach na plaży. Jedzenie jest dobre a obsługa na europejskim poziomie.