O 6.30 odjeżdżamy z dworca do Fianarantsoa. Droga jest asfaltowa, tylko w jednym miejscu rzeka podmyła asfalt i jest błoto. Widzimy jak TIR się zatrzymał na podjeździe i zablokował przejazd w dwie strony. Na szczęście po chwili wraca, zjeżdża w dół i możemy kontynuować drogę. Wzdłuż RN7 domki są murowane a ludzie bogatsi. Nawet dzieci nie proszą o cukierki. Oczywiście jest tu równie biednie, ale bieda jest jednak inna. Po drodze mijamy ciężko pracujących ludzi w polu, zaprzęgami z zebu oraz kobiety robiące pranie w zimnej rzece, choć na dworze jest też bardzo zimno. Standardowo zatrzymujemy się przy drodze na śniadaniu i obiedzie. Miejscowi na śniadanie jedzą zupę ryżową (ryż na wodzie), ale nie odważyliśmy się spróbować ze względu na wodę. Natomiast kupujemy naleśniki i bagietki – kanapki, które o dziwo są bardzo smaczne i tanie. Na obiad zwykle można zamówić ryż z kawałkiem mięsa lub zupę.


Ciężarówka zakopała się na objeździe oraz wodospady przy drodze w Ranomafana

Dojeżdżamy po 13 do Fianar. Tu próbują nam wmówić, że musimy kupić kolejny bilet na przejazd, choć wykupiony mamy na całą podróż aż do Ranomafana. Ostatecznie wsiadamy do taxi brousse i nikt od nas nie chce żadnych pieniędzy. Po dojeździe do bramy parku wysiadamy, gdyż dzień wcześniej zarezerwowaliśmy 2 miejsca w dormach tuż przy bramie, żeby nie chodzić. Okazuje się jednak, że miejsc nie ma a całe schronisko jest zajęte. Manager mówi, że numer na który dzwoniliśmy należy do poprzedniego managera i żadnej rezerwacji nie ma. Podchodzi do nas lokalny przewodnik i proponuje, żebyśmy podjechali do następnego taniego hotelu Foret Australe. Tak też robimy. Taxi brousse podjeżdżamy 2 km w dół za 1000 ariarów/os. i znajdujemy tam nocleg. Decydujemy się także wypożyczyć samochód z Fianar do Isalo. Opisy w przewodniku dostania się z jednego miejsca na drugie w parku są tak słabe, że nie chcemy ryzykować. Dzwonimy do Mad Trekking w Fianar i rezerwujemy samochód osobowy na wyjazd do Isalo na 4 dni.