Byliśmy umówieni z firmą transportową, że o 3 przyjedzie po nas busik. Równo o 3 zadzwonili do nas, pytając czy jesteśmy gotowi. Wyszliśmy przed hotel i ok. 3.30 podjechał już w dużej mierze zapakowany bus. Początkowo bardzo głośno grało radio (warto zabrać ze sobą stopery). Na szczęście po wyjeździe z miasta kierowca wyłączył radio i można się było zdrzemnąć.


Targ warzywny na postoju obiadowym

Po wschodzie słońca był pierwszy postój na śniadanie. Można było zjeść zupę ryżową z suszoną rybą albo różne smażone plaki/pączki. My wybraliśmy tę drugą opcję, poprzestając na bardzo tanich plackach ryżowych, które zagryzaliśmy kupionymi wcześniej bananami. Potem drugi dłuższy postój był na obiad.


Można też kupić ubrania. Na drugim zdjęciu bush taxi

Za grosze zjedliśmy ryż z mięsem i warzywami i dla pewności popiliśmy wszystko colą. Po 10 godzinach, tak jak zapowiadano, dojechaliśmy do Antsirabe. Kupiliśmy bilety do Fianarantsoa i do Ranomafana oraz zatrzymaliśmy się w hotelu przy samym przystanku (Avana). Wrażenia niezapomniane, ale na 1 noc można przeżyć. Jedziemy cyclo-pousse na plac Niepodległości.


Anstirabe: Dworzec kolejowy oraz tęcza

Tam oglądamy starą stację kolejową, idziemy do Hotel des Thermes oraz do Bains nad jeziorem. Budynki są bardzo ładne i świadczą o popularności tutejszego uzdrowiska, ale obecnie są w złym stanie i wymagają remontu. Następnie idziemy do katedry oraz na kolację w Chez Jenny.