O 7 rano, tak jak byliśmy umówieni, przyjeżdża po nas kierowca z przewodnikiem i szefem biura, z którym zdecydowaliśmy się podróżować. Podpisujemy umowę, płacimy i wyruszamy w drogę. Po drodze mijamy same pola uprawne, głównie ryżu oraz sprzedawców przydrożnych. Każda wioska sprzedaje coś innego – jedni truskawki, inni pomarańcze, następnie figury Maryjna, bębenki, samochody i inne rzeczy. Wszystko ładnie poukładane.


Ludzie piorą ubrania w rzece oraz sami wypalają cegły i noszą je na głowie

Przy drodze jest dosyć czysto, nie ma typowego dla Afryki wysypiska śmieci przy drodze. Po 3 godzinach dojeżdżamy do Antsirabe z ładną kolonialną katedrą. Robimy ostatnie zakupy w supermarkecie i na targu, jemy przepyszny obiad i ruszamy w dalszą drogę. Po kilkudziesięciu kilometrach jest już bardzo mały ruch uliczny a wioski są coraz rzadziej. Towarzyszą nam jednak piękne krajobrazy. Sama natura.


Miejscowy targ oraz wyśmienity obiad w restauracji dla turystów

Po przyjeździe do Bootakely Hotel w Miandrivazo idziemy się przejść wzdłuż miejscowego targu i ulic. Wszyscy nas serdecznie witają, robią sobie ze mną zdjęcia i się uśmiechają i machają. Ludność jest bardzo serdeczna. Wracamy już drugi dzień z rzędu po ciemku, choć ostrzegali w przewodniku, aby po zmroku już nigdzie nie chodzić. Tu jednak dopiero po zmroku widać życie. Wszyscy gromadzą się wokół lokalnych garkuchni lub jedzą w Hotely jak nazywają się tu miejscowe restauracje, dlatego miło jest ich obserwować.