Na ostatni dzień zaplanowaliśmy Lemurs Park, który oddalony jest ok. 20 km od stolicy. Przemek zatruł się jedzeniem, więc druga opcja, tj. dodanie farmy krokodyli po południu odpadło. Do parku lemurów jedziemy taxi brousse linia G, która odjeżdża z dworca w dzielnicy Anosibe. W ponad godzinę jesteśmy na miejscu. Park jest mały i zwiedza się go z przewodnikiem (w cenie biletu). Całość zwiedzania zajmuje nam ok. 1 godziny 15 minut. W tym czasie spokojnie przechodzimy pomiędzy różnymi grupami lemurów i sifak, które zamieszkują park.


Crowned sifaka z dzieckiem

Niektóre z nich są na drzewach i jedzą liście, inne mają akurat porę karmienia i widzimy jak jedzą marchewki, pomarańcze, papaję. Zwierzęta oswojone są z turystami i się ich nie boją. W związku z tym same podchodzą bardzo blisko i można tu zrobić lepsze zdjęcia niż w parkach narodowych. Park jest namiastką życia na wolności (zwierzęta nie są trzymane w klatkach). Jedynie dokarmianie świadczy, że nie są dzikie. Widzimy miesięczne, małe sifaki, których na wolności nie udało nam się zobaczyć oraz inne gatunki lemurów, których również nie widzieliśmy.


Coquerel’s sifaka

Przewodnik daje nam wystarczająco dużo czasu, aby zrobić zdjęcia i nacieszyć się zwierzętami. Z tej wizyty jesteśmy bardzo zadowoleni i polecamy ją wszystkim, którzy w parkach narodowych nie zdążyli zrobić dobrych zdjęć ze względu na oświetlenie lub odległość od lemurów. Wracamy w ten sam sposób, w jaki do parku przyjechaliśmy (bez jakiegokolwiek czekania udaje nam się zatrzymać taxi brousse).


Lemur wari czarno-biały or lemur katta

Dystans miedzy hotelem a przystankiem pokonujemy na pieszo, mijając po drodze wielkie targowisko w okolicy Lac Anosy. Wypłacamy brakujące pieniądze z bankomatu, jemy obiad i popołudnie spędzamy w hotelu. O 21 jedziemy na lotnisko. O dziwo wszystko idzie tym razem sprawnie. Zaskoczeniem jest kolejna kontrola już na płycie lotniska przed wejściem do samolotu. Kiepski pomysł biorąc pod uwagę, że po północy jest zimno i dość długo trzeba na nią czekać w kolejce.