Samolot z Dubaju wylatuje z opóźnieniem. Nie wiemy czy dlatego (w ramach wynagrodzenia) czy po prostu taka jest standardowa trasa do Kolombo, pięknie okrąża Burj Kalifa. Taki sam widok, tylko w ciągu dnia miałam rok temu jak leciałam z Dubaju do Kenii. Szybko zasypiamy, zmęczeni trudami podróży. Po 8 lądujemy na Sri Lance. Jest ciepło, ale niebo pokryte jest chmurami. Wypłacamy pieniądze z bankomatu i po wyjściu z lotniska szukamy autobusu nr 240 do Negombo. Niestety w przewodniku nie było opisane, gdzie autobus się zatrzymuje a miejscowi informują nas, że 2 km od lotniska. Z braku wiadomości bierzemy tuk-tuka i jedziemy na dworzec w Negombo.


Kandy: Jezioro oraz Świątynia Relikwii Zęba Buddy

Tak widzimy, że autobus na lotnisko w rzeczywistości nazywa się 240/3 i jeździ wzdłuż głównej drogi obok lotniska. Czekamy chwilę na odjazd autobusu nr 01 do Kandy i wyruszamy w 4-godzinną drogę do stolicy kulturalnej kraju. Okazuje się, że autobus przejeżdża koło lotniska i wystarczyło złapać go przy drodze. Może ktoś skorzysta z tej informacji, nam już nic to nie zmienia. Sri Lanka robi na nas dobre pierwsze wrażenie. Przede wszystkim jest bardzo zielona i zalesiona. Ludzie wydają się sympatyczni oraz nie tak nachalni jak Hindusi.


Pokaz tańców kandyjskich

Po dojechaniu na miejsce tuk-tukiem jedziemy do Hotel Mango Garden, gdzie kąpiemy się i idziemy na spacer do centrum wzdłuż ładnego sztucznego jeziora leżącego w środku miasta. Po drodze spotykamy sympatyczne małpki, jemy mango i idziemy na pokaz kandyjskich tańców i bębnów do Kandyan Art Association & Cultural Centre. Całość trwa godzinę. Przypomina nam to trochę tańce w Ubud na Bali, choć tam chyba podobały nam się bardziej. Niemniej i tu warto zobaczyć trochę kandyjskiej kultury. W programie m. in. taniec z ogniem, z wirującymi krążkami, pawi oraz chodzenie po gorących kamieniach. Po pokazie jemy smaczną kolację w Olde Empire Cafe. Zmęczeni po podróży, szybko kładziemy się spać.