Rano wyruszamy na podbój The Palm Jumeirah w Dubaju, jednakże z małym problemem – w piątki do 13 nie kursuje metro. Oczywiście w przewodniku ani słowa o tym. Po zorientowaniu się, ile czasu zająłby dojazd autobusem, decydujemy się na przejazd taksówką (65drahm do monorail). Na samą palmę wjeżdżamy już jednotorówką (monorail), którą serdecznie polecamy, bo widoki są znacznie lepsze niż z ulicy.
Widoki z monoraila: New Dubai oraz Hotel Atlantis
Naszym celem jest aquapark Aquaventure i akwarium Lost Chambers. Przemek akurat załapał się na darmowy wstęp do aquaparku, bo miał urodziny (wystarczyło wygenerować zaproszenie na stronie), ale i tak mój bilet z wstępami do akwarium i jedzenie było bardzo drogie. Na szczęście jesteśmy poza sezonem i w aquaparku nie ma dużo turystów, a co za tym idzie, nie ma kolejek do atrakcji. Zostawiamy rzeczy na jednej z plaż i po kolei zjeżdżamy różnymi zjeżdżalniami.
Aquapark Aquaventure
Najciekawsze dla nas są zjeżdżalnie Poseidon (prawie pionowe, z zapadnią) oraz przejazd na pontonach przez wielkie akwarium, w którym pływają rekiny i płaszczki. Tym, co odróżnia ten aquapark od innych jest na pewno dostęp do plaży i morza, z którego prawie nikt nie korzysta, a można się wykąpać z widokiem na Burj al Arab i Dubai Marina. Po południu idziemy do Lost Chambers. Mi się bardzo podoba wielkie akwarium w centrum atrakcji, w którym jest mnóstwo dużych i pięknych ryb, płaszczek i rekinów. Można tam siedzieć (są przygotowane arabskie siedziska) i oglądać spokojnie jak się toczy życie pod wodą. Są taką ryby-giganty oraz aligatory-albinosy, które są najnowszą atrakcją.
New Dubai z The Palm oraz Lost Chambers
Wracamy monorailem na główny ląd i jedziemy dalej Dubai tram do Dubai Marina. Idziemy na spacer wśród wieżowców nad brzegiem. Zapada zmrok, więc jedziemy jeszcze na chwilę do Mall of the Emirates, gdzie znajduje się sztuczny stok Ski Dubai. Wygląda to zjawiskowo, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę temperaturę na zewnątrz i zwyczaje miejscowych. Widać, że dla nich to niesamowita atrakcja, bo wielu miejscowych korzysta lub ogląda zza szyby.
Lost Chambers oraz Dubai Marina
Najśmieszniejsze są miejscowe kobiety, które na abaje zakładają długie płaszcze i jadą przejechać się w górę i w dół wyciągiem krzesełkowym, robiąc sobie przy tym zdjęcia. Wracamy do hotelu, zatrzymując się po drodze na shawarmie i pysznych sokach. Mój, o dumnej nazwie Burj al Arab (tak, tak, był też Burj Kalifa) składał się z 2 warstw: mango i awokado.
Napisz komentarz