Rano jedziemy zwiedzać Wielki Meczet. Aby wejść do środka, należy mieć zakryte nogi i całe ręce oraz mieć chustę na głowie. W przeciwieństwie do innych meczetów, tutaj wypożyczenie stroju kosztuje 2,5 riala, więc lepiej przyjechać przygotowanym. Ja nie miałam chusty, ale z szybkoschnącego ręcznika naprędce zawinęłam chustę i też pasowało. Za wejściem najpierw idzie się do części kobiecej – znacznie skromniejszej niż część męska. Meczet otoczony jest ogrodem i wieloma krużgankami. Jest duży, co widać zwłaszcza wtedy, gdy próbuje się objąć całość na zdjęciu. Najpiękniejsza jest część męska, w której znajduje się wielki 15 tonowy żyrandol w pięknej kopule oraz drugi największy na świecie ręcznie tkany dywan. O ile dywan w meczecie w Abu Dhabi podobał mi się bardziej, o tyle żyrandol jest powalający i zdecydowanie wywołuje mój zachwyt (Przemek mniej podziela moje achy i ochy, ale trudno, aby mężczyzna miał to samo wyczucie sztuki;-)).


Sultan Qaboos Grand Mosque

Na koniec idziemy do Centrum Informacyjnego na darmową wodę, kawę i daktyle. W środku było wielu turystów i co najmniej drugie tyle pracowników, którzy darmowymi informacjami i książkami dotyczącymi islamu ewidentnie chcieli pozyskać innowierców dla Allaha. Następnie pojechaliśmy do Royal Opera, które niestety mogliśmy zobaczyć tylko z zewnątrz (zwiedzanie odbywa się tylko rano od 8.30 do 10.30 z przewodnikiem). Obok znajduje się centrum handlowe z drogimi butikami. Potem pojechaliśmy do markety Sultan oddać niezużyte butle gazowe (z oddaniem nie było problemu) i na dworzec, gdzie ja w pobliskim KFC zostałam pilnować plecaków a Przemek pojechał oddać samochód na lotnisko (całość zajęła mu ok. 2 godzin).


Wnętrze Sultan Qaboos Grand Mosque

O 15 wyjechaliśmy minibusem w stronę Dubaju. Na głównym postoju ONTC zamieniliśmy minibusa na zwykły autobus i pojechaliśmy na jeszcze jeden przystanek w Muskacie. Autobus wyjechał opóźniony ze stolicy. Po drodze był jeden dłuższy przystanek w Sohar (można było wyjść i kupić sobie jedzenie na kolację) a później jeszcze mniejszy przystanek na granicach. Do Dubaju przyjechaliśmy po 23, a więc z 2 godzinnym opóźnieniem. Wzięliśmy taksówkę do hotelu i szybko padliśmy ze zmęczenia.