O 4.50 jesteśmy gotowi na całodzienne safari. Obawiamy się, że mogą nas wystawić, ale ok. 5.10 samochód podjeżdża i wraz z 4 Walijczyków jedziemy na całodzienne safari do Parku Narodowego Yala. Już w trakcie drogi do parku zauważamy, że kierowca jest narwany i wyprzedza wszystkich. Przy bramie wjazdowej stoi już ok. 50 samochodów. W większości Mahindry, trochę Toyot i kilka Mitsubishi. Naszemu kierowcy brat kupił bilety do parku, więc wjeżdżamy bardzo szybko, jako 3 samochód.


Polowanie z aparatami na lamparta

Nie minęło 5 minut jak pędem kierowca rzucił się za pozostałymi jeepami, gdyż dostał sygnał, że ktoś widział lamparta. Można powiedzieć: WOW! Najszybszy lampart świata. Rzeczywiście widzimy lamparta, niektórzy mówią nawet, że były dwa, ale my jesteśmy pewni jednego. Zjeżdżają się dziesiątki samochodów. Wygląda to jak Masai Mara w sezonie migracyjnym albo gorzej. Nasz kierowca ma ADHD, nie może ustać w miejscu, choć mamy jeden z lepszych widoków. W efekcie odjeżdżamy stamtąd.


Małpa i krokodyl w Yala National Park

Gdy lampart przechodzi dalej, nie może wystać w kolejce, abyśmy go zobaczyli i próbuje wyprzedzić inne samochody. Strażnicy parku go jednak odsyłają na koniec kolejki. Zdenerwowany postanawia odjechać. Dziwna taktyka. W trakcie całego dnia widzimy dziki, jelenie, bawoły, słonie, małpy, jaszczurki, mangusty oraz krokodyle i przeróżne ptaki. W porównaniu do Afryki zwierząt jest niewiele i są dość daleko. Zatrzymujemy się na lunch na plaży oraz na kolejny postój nad rzeką. Z zapowiadanego kąpania jednak nic nie wychodzi, gdyż rzeka jest płytka.


Były też jelenie i słonie

Brodzimy więc po dnie i chłodzimy nogi oraz obserwujemy dużą jaszczurkę oraz małpy, które trzeba odganiać od naszych bananów. Po południu znów jeździmy po parku, głównie wokół oczek wodnych, w oczekiwaniu na spragnionego lamparta. Słyszymy jak na drzewach małpy wydają głośne okrzyki, podjeżdżamy bliżej i widzimy zbliżającego się do wodopoju lamparta. Podążamy za nim. Widzimy go w krzakach. Powoli zjeżdżają się inne samochody. Zajmujemy miejsce (najlepsze) nad oczkiem i czekamy aż wyjdzie. Nasz kierowca mimo naszych próśb nie wytrzymuje jednak ciśnienia i odjeżdża.


… oraz bawoły i obiad w parku Yala

Po chwili wraca, ale już niestety nic nie widzimy, gdyż zajmujemy miejsce w 3 rzędzie. Zdenerwowany odjeżdża i pędzi do bramy parku a potem do Tissy. Ogólnie ma więc wyczucie, ale brakuje mu cierpliwości. Dzień jest jednak dość udany, gdyż udaje nam się zobaczyć tego samego dnia aż dwa lamparty. Jeszcze nigdy nigdzie nam się to nie przytrafiło. Także podsumowując, jest to bardzo dobre miejsce, aby zobaczyć lamparta, ale poza tym jest tu mało zwierząt i nie należy się spodziewać podobnych atrakcji jak w Afryce. W moim przekonaniu półdniowe safari byłoby wystarczające pod warunkiem zobaczenia lamparta. Przez pozostałą część dnia byliśmy trochę senni i znudzeni.