Dzień rozpoczynamy od ogrodów botanicznych w Akureyri. Ogrody są bardzo ładnie utrzymane i zadziwiająco ładne biorąc pod uwagę, że miasto położone jest mniej niż 100 km na południe od Koła Podbiegunowego. Później jedziemy 10 km na południe od miasta do Christmas House. Jest to tak naprawdę ładny sklep z akcesoriami świątecznymi i artykułami wyrabianymi na Islandii, ale pomimo tego miejsce ma swój ciepły, może dla niektórych trochę kiczowaty, ale na pewno sympatyczny urok.
Christmas House oraz wybrzeże w Hofsós
Wracamy do miasta, gdzie idziemy zwiedzać katedrę (niestety w sobotę zamknięta w środku), deptak dla pieszych oraz port. Wracamy do szpitala odebrać wyniki i jedziemy do nadmorskiego miasta Hofsós. Są tu 2 atrakcje: bazaltowe kolumny nad morzem i basen z widokiem na morze. Od razu widać, że na północy kraju jest niewielu turystów w porównaniu z południem. Zamiast kilkudziesięciu samochodów, widzimy kilka, maksymalnie kilkanaście z nich.
Hólar í Hjaltadal oraz Víðimýrarkirkja
Następnie zatrzymujemy się w dawnej i obecnej miejscowości biskupów Hólar í Hjaltadal. Na miejscu znajduje się najstarszy kamienny kościół na Islandii z czerwonego piaskowca oraz domki z dachem pokrytym trawą. Największe wrażenie robi jednak na nas strzelista dzwonnica znajdująca się obok kościoła (bardzo fotogeniczna). Jest tu także replika rezydencji biskupiej z dawnych czasów. Przejeżdżamy przez Skagafjörður i odwiedzamy skansen/muzeum Glaumbær (Byggðasafn Skagfirðinga) – pochodzące z 1750 roku domki z dachami pokrytymi trawą jak zawsze są bardzo urokliwe.
Wodospad Reykjafoss oraz naturalne gorące źródła przy Reykjafoss
Kolejnym miejscem, które odwiedzamy to Víðimýrarkirkja – pierwszy chroniony zabytek na Islandii. Jest to jeden z 6 kościołów z dachem pokrytym trawą w kraju i dodatkowo kościół parafialny, służący miejscowej ludności podczas nabożeństw. Wstęp jest jednak drogi – 1000 koron. Zza płotu można go obejrzeć za darmo. Ostatnim miejscem, przy którym się zatrzymujemy jest wodospad Reykjafoss. Sam wodospad jak zawsze na Islandii zachwyca swoim urokiem a dodatkowo znajdują się obok niego niedaleko naturalne gorące źródła, w których się kąpię. Nocujemy w Blönduós. Jesteśmy bardzo zdziwieni, gdy po przyjeździe do hotelu okazuje się, że jego właścicielką jest polka a na dodatek ze względu na festiwal jedzenia tego dnia odbywa się tam dzień kuchni polskiej. Jemy schabowego, pierogi i kapuśniak. Tego nie mógł się nikt spodziewać.
Napisz komentarz