Przeprawiamy się promem i czekamy na pozostałe jeepy, aby utworzyć konwój. Czekając na innych obserwujemy tańczące dzieci oraz zainteresowanie jakie wzbudza puszczony przez jednego z turystów dron. Dojeżdżamy ok. 10.45 do Belo-sur-Tsiribihina. Próbujemy drugą z turystycznych restauracji Karibo w tym mieście, która serwuje równie wyszukane menu jak poprzednia i w podobnych cenach. Jest niedziela, co widać po odświętnych strojach większości mieszkańców.
Zjazd samochodem z promu oraz własnoręcznie zrobiony instrument muzyczny
Po skończonym obiedzie idziemy się przejść uliczkami. Akurat przejeżdżają 4 mniejsze ciężarówki z parami młodymi i gośćmi. Dla par ustawiono plastikowe krzesełka na pace, aby nie stali jak pozostali zaproszeni goście. Ubrani są po europejsku, może nieco bardziej cukierkowo-kiczowato. O 12.30 przeprawiamy się na 2 brzeg rzeki. Tym razem barka płynie pod prąd, więc przeprawa trwa około godziny. Potem jedziemy już do alei baobabów – najbardziej znanej i najczęściej odwiedzanej przez turystów atrakcji Madagaskaru.
Chłopcy tańczą do lokalnej muzyki oraz kobieta z maseczką Masonjaony na twarzy
Po drodze widzimy także całe mnóstwo innych fajnych baobabów, w tym Sacre Baobab – święty baobab, który liczy sobie 800 lat i do którego miejscowa ludność przychodzi się modlić wierząc w jego nadprzyrodzone siły. Niby chrześcijaństwo dotarło tu już w XIX w. i większość uważa się za wierzących, ale przesądy i tradycje mają się bardzo dobrze. Następnie oglądamy najsłynniejszy baobab w kraju, czyli baobab wyglądający jak złączona w uścisku para. Na koniec dojeżdżamy do alei baobabów. Aleja jest częścią krajowej drogi – na spokój nie ma więc co liczyć. Poza tym jest tam mnóstwo turystów, zarówno zagranicznych, jak i lokalnych. W rzeczywistości aleja wydaje się o wiele krótsza niż to sama nazwa wskazuje i można ją spokojnie przejść kilka razy.
Aleja baobabów
Przed zachodem słońca wszyscy ustawiają się na jednej ze stron alei, by obserwować na tle alei zachodzące słońce. O tej porze roku dokonuje się to dość szybko, ale naszej zimy podobno czeka się i czeka aż słońce zajdzie. Widok jest bardzo ładny i romantyczny. Gdyby tylko jeszcze nie było tylu turystów… Na noc dojeżdżamy do Chez Maggie. Kupujemy też bilety na 25 lipca na taxi brousse do Antsirabe, bo miejsca mogą się skończyć. Dokupujemy także jeszcze jedną noc w hotelu, aby odpocząć po podróży. Żegnamy się także z naszym kierowcą i przewodnikiem. Przewodnik na pamiątkę daje nam swoją płytę z Madagaskaru.
Napisz komentarz