Przedstawicielka wypożyczalni czeka na nas zaraz za wyjściem z portu. Załatwiamy formalności przy samochodzie, który jest dość blisko i jedziemy wzdłuż wybrzeża w kierunku Fig Tree Drive. Po drodze zatrzymujemy się kilkukrotnie przy różnych plażach. Podobno na Antigua jest ich tyle ile dni w roku. Nie sprawdzaliśmy, ale zdecydowanie jest ich dużo. Po tej stronie wyspy najbardziej podobała nam się plaża Darkwood Beach z fajnymi palmami i bardzo spokojna. Dalej oglądamy plantacje bananów, które na tej wyspie nazywane są figami oraz plantacje czarnych ananasów, które są specjałem tej wyspy. Ananasy te są bardziej zielone niż żółte oraz znacznie mniejsze niż ananasy sprowadzane do Polski. Ich smak również jest nieco inny.
Plaża w południowo-zachodniej części wyspy oraz widok z Shirley Hights
W przydrożnych stoiskach można się zaopatrzyć w już obrane i pokrojone ananasy, co ułatwia ich natychmiastową konsumpcję. Dalej jedziemy do Nelson’s Dockyard w English Harbour. Sama przystań jest urokliwa, choć spodziewaliśmy się, że jest zdecydowanie większa. To zaledwie kilka domków. Większość z nich została przerobiona na sklepiki z pamiątkami i kawiarnio-restauracje. W jednym z budynków znajduje się muzeum z dość skromnymi wystawami. Następnie wyruszyliśmy do Dow’s Hill Interpretation Center, skąd rozpościera się piękny widok na zatokę. Jest tu także prezentacja audiowizualna przedstawiająca 6 okresów historycznego rozwoju Antigua.
Half Moon Bay oraz Devil’s Bridge
Jeszcze ładniejszy widok rozpościera się z Shirley Hights. Do obydwu miejsc obowiązuje ten sam bilet wstępu co do Nelson’s Dockyard. Jest gorąco. Wydaje nam się, że to najcieplejsza wyspa z dotychczasowych. Jedziemy zobaczyć Half Moon Bay. Plaża tutaj jest od strony Atlantyku, co powoduje, że morze jest bardziej wzburzone a fale większe. Prawie nikogo tutaj nie ma. Na plaży pełno jest wodorostów, które wyrzuciło morze. Następnie jedziemy do Devil’s Bridge, które swoją nazwę wzięło od niewolników, którzy przychodzili popełniać tu samobójstwo. Ponieważ fale są w tym miejscu silne, więc skok do wody powodował szybką śmierć przez rozbicie na skałach. Na miejscu jest rzeczywiście skalny most i blow holes, przez które przedostaje się woda niczym z nozdrzy wieloryba.
Zdjęcia z Dickenson Bay
Ostatnim punktem do którego docieramy samochodem jest Dickenson Bay z kurortem Sandals. Plaża jest zadbana, czysta, z łatwym dostępem do morza i białym piaskiem. Choć jest zabudowana przez hotel, to jednak nadal uważamy ją za ładną. Na jej końcu znajduje się urokliwa restauracja na molo. Po oddaniu samochodu, wracamy na statek, jemy obiad i zostawiamy plażowe rzeczy. My z Przemkiem postanawiamy jeszcze raz przejść się po stolicy St John’s. Idziemy do anglikańskiej katedry, która niestety okazuje się zamknięta z powodu prowadzonych renowacji. Spacerujemy uliczkami, które sprawiają wrażenie dość ubogich i wracamy do kolorowego portu na zachód słońca. Po kolacji uczestniczymy w wieczorze poświęconemu Michaelowi Jacksonowi.
Napisz komentarz