Rano, gdy wychodzimy z hotelu, pierwszy raz podczas naszego pobytu pada deszcz. Niebo jest zachmurzone, ale dzięki temu łatwiej nam zwiedzać Galle, do którego docieramy szybko autobusem. Fort znajduje się naprzeciwko dworca autobusowego. Przez chwilę jeszcze pada, ale po 5 minutach przestaje i w spokoju możemy przejść całą trasę z LP. Zaczynamy od głównej bramy, przechodzimy obok National Museum, hotelu aż do starego kościoła holenderskiego, który zwiedzamy w środku.
Kościół oraz plaża w forcie w Galle
Najciekawsze wydają nam się tablice nagrobne z czaszkami oraz ambona z wielkim baldachimem. Oglądamy z zewnątrz także kościół anglikański i idziemy do Maritime Archeological Museum. Znajduje się tutaj wiele pamiątek z czasów kolonialnych a także znalezionych w pobliskich wrakach i po tsunami z 2004 r. Przechodzimy przez plac sądowy, na którym rzeczywiście tłumnie zgromadzili się mieszkańcy oczekujący na swoją sprawę a dalej idziemy do Old Dutch Hospital.
Sklep z herbatą i latarnia morska
Jest to jeden z najładniej odnowionych budynków kolonialnych w mieście. Mijamy plażę i dochodzimy do latarni morskiej. Naprzeciwko niej znajduje się meczet a kawałek dalej słynna skała, z której śmiałkowie skaczą do wody niczym w Acapulco. My żadnych nie zastajemy, może nie jest rano dobra pora na skoki. Idziemy wzdłuż murów fortu, następnie wchodzimy w środek fortu i małymi uliczkami dochodzimy do świątyni buddyjskiej. Wracamy na fort i dochodzimy do clock tower.
Dalsza część fortu w Galle
Cały spacer zajmuje nam ok. 2 godzin. Pijemy kokosa na ochłodę, wracamy po plecaki i z dworca w Galle jedziemy do Deniyaya. Tam nocujemy w najbardziej odjechanym miejscu na Sri Lance – mud housie w National Motel. Miejsce byłoby nawet urokliwe, ale jakoś wykonania jest powalająca. Polecamy ludziom o dużej wyrozumiałości. Właściciel jest serdeczny i gadatliwy. Na miejscu można zjeść, jest także miejscowa piekarnia. Turystów tutaj prawie nie ma. Spotykamy tylko jedną parę podróżników. Umawiamy się z właścicielem na wycieczkę następnego dnia do lasu deszczowego oraz jemy rice and curry. Wieczorem idziemy jeszcze do miasta na sałatkę owocową i soki. Próbujemy sok z wood apple (Limonia acidissima).
Napisz komentarz