Po wyjściu z portu jedziemy taksówką na lotnisko, by odebrać wypożyczony samochód. Taksówki są tu bardzo drogie, mają taksometry. Od razu widzimy, że jest to całkiem inna wyspa, niż te, które poznawaliśmy do tej pory. Drogi są równe i bardzo dobre, samochody nowe, budownictwo też typowo europejskie. Wyspa jest bardzo górzysta i zielona, zachowana w czystości. Od razu widzimy, że to Francja i że nie tylko ceny, ale również jakość usług jest tutaj zupełnie inna. W stosunku do Madagaskaru, na którym byliśmy jeszcze wczoraj to inny świat – odległy jak niebo i ziemia.


Laski wanilii oraz kościół w Salazie

Pierwsze wrażenie wyspa robi na nas bardzo dobre. Potem jest już tylko lepiej. Nasze zwiedzanie wyspy zaczynamy od plantacji wanilii Roulof. Wprawdzie z powodu całkowitej rezerwacji nie możemy zwiedzić plantacji z przewodnikiem, ale plantację mamy okazję zobaczyć, jak również napić się pysznej kawy z wanilią oraz kupić na pamiątkę wanilię do domu. Plantacja znajduje się w środku St Andre, pośród innych domów, ale dojazd jest dobrze oznakowany. Stamtąd udajemy się do Salazie, gdzie zwiedzamy malutkie centrum z kościołem i urzędem miasta.


Le Voile de la Mariee oraz Cirque de Salazie

Cały czas wspinamy się w górę, po drodze jadąc przez wodospad i mijając kilkanaście wodospadów spadających ze strzelistych i stromych zboczy, które tu widzimy i które robią na nas niesamowite wrażenie. Otoczenie przypomina nam to, które widzieliśmy w Peru w Machu Picchu. Tuż za Salazie jest miejsce, w którym można podziwiać kilka wodospadów na raz, w tym najbardziej znany tj. Le Voile de la Mariee – czyli welon panny młodej. Stamtąd wyruszamy dalej w górę do miejscowości słynącej z kreolskich domków, czyli Hell-Bourg. Miejscowość jest malutka. Parkujemy przy głównej ulicy, oglądamy domki, w których znajdują się sklepy z pamiątkami oraz cukiernia, idziemy do muzeum instrumentów muzycznych z oceanu indyjskiego, które jest zrobione w ładnym stylu i w kilku pomieszczeniach zawiera pokaźny zbiór ciekawych i niejednokrotnie bardzo bogato i interesująco zdobionych instrumentów.


Hell-Bourg oraz dom kolonialny w stolicy

Potem idziemy jeszcze zobaczyć Maison Folio – ładnie zachowany kreolski budynek i jedziemy na zwiedzanie stolicy. Widzimy jak wzdłuż morza mieszkańcy biegają i jeżdżą na rowerze, sporo spędza czas nad wodą, chociaż plaża jest tu kamienista i niezbyt urokliwa. Idziemy na spacer wzdłuż głównej ulicy Ave de la Victorie i Rue du Paris, przy której jest katedra oraz szereg domków kolonialnych. Te odnowione są piękne, sporo jednak stoi opustoszonych i zaniedbanych. Wracamy na statek z przekonaniem, że Reunion pozytywnie nas zaskoczył.